Opublikowano: 17 Kwiecień 2020
Słowenia jest niedużym krajem nad Morzem Adriatyckim, który jest często omijany, niedoceniony, ukryty w cieniu rozreklamowanej Chorwacji.
Ze względu na swoje położenie, mała Słowenia ma do zaoferowania strome Alpy, górskie jeziora i nadmorskie plaże nad Adriatykiem. Ta rozmaitość warunków geologicznych sprawiła, że w obrębie Słowenii wyróżnia się dwa obszary klimatyczne. Wschodnia część kraju ma klimat kontynentalny, na północnym-zachodzie klimat alpejski.
Dodatkowo Słowenia to kraj z dobrym winem i kuchnią łączącą w sobie włoskie, bałkańskie i austriackie wpływy. Słowenię odwiedziliśmy w połowie września i w ciągu tych kilku dni udało nam się odwiedzić parę, naprawdę ciekawych miejsc.
Słowenia dzień pierwszy
Naszą słoweńską przygodę zaczęliśmy od zwiedzania zamku Bled (Blejski grad), w którym znajduje się muzeum a w nim wystawy, z których dowiemy się wielu faktów historycznych o Słowenii. Zamek został wybudowany na stromej skale nad jeziorem o tej samej nazwie. Stąd roztacza się piękny widok na góry, miejscowość Bled oraz jezioro odcieniach turkusu z wysepką, na której znajduje się biały kościółek.
Po zwiedzaniu zamku możemy odpocząć na dziedzińcu zamkowym rozkoszując się smakiem słoweńskiego wina i pięknym widokiem na okolicę.
Będąc tutaj na pewno trzeba spróbować tutejszej słodkiej specjalności; „kremna rezina”, jest to polska wersja kremówki, napoleonki. Spróbowaliśmy jej tu na zamkowym dziedzińcu i muszę przyznać, że słońce, wakacyjny nastrój, piękny krajobraz, „kremna rezina” i słoweński Muskat to część miłych wspomnień ze Słowenii.
Następnym punktem na naszej słoweńskiej mapie podróży było polodowcowe Jezioro Bohinj malowniczo płożone wśród stromych gór, porośniętych lasem, tajemniczo-romantyczne.
Słowenia dzień drugi
Po nocy spędzonej w Bledzie, poranku przy pysznej kawie ( tu wszędzie podają pyszną kawę) ruszyliśmy w dalszą drogę do Maribor, miasta leżącego nad Drawą, drugiego co do wielkości w Słowenii, dla nas jednak ciekawostką jest fakt, że właśnie w Maribor rośnie Stara winorośl (slow. Stara Trta), która uchodzi za najstarszy winny krzew na świecie licząc sobie około 400 lat (została wpisana do Księgi Guinnessa).
Ona cały czas owocuje, dając co roku między 35 a 55 kilogramów winogron, z których robi się 100 butelek wina.
Z Malibor ruszyliśmy dalej winnym szlakiem w kierunku winnicy Puklavec. Dotarliśmy na miejsce późnym popołudniem. Widok winnicy posadowionej na szczycie oraz stoków obsadzonych krzewami winorośli w promieniach zachodzącego słońca robił oszałamiające wrażenie.
Tak jak już wiecie Słowenię odwiedziliśmy w połowie września, więc krzewy winogron w cieniu swych liści chroniły prawie gotowe do zbioru owoce, cudowny widok.
Na miejscu w winnicy można degustować tutejsze wina, a oferta jest naprawdę szeroka, począwszy od musujących Sauvignon Blanc i różowego Muscat, poprzez kupaże Sauvignon Blanc z Pinot Grigio, ręcznie zbierane Furminty i Pinot Griogio, a kończąc na wspaniałych Muscatach.
W naszym Winotece „Czas na wino” znajdą Państwo pełną ofertę win z winnicy Puklavec Family.
W planie mieliśmy nocleg w tejże winnicy Puklavec, ale ze względu na podobieństwo nazwy nasz przewodnik zarezerwował nam nocleg w winnicy Püklavec. Nasze rozczarowanie trwało na szczęście bardzo krótko, ponieważ Püklavec jest małą, rodzinną winnicą z przemiłymi gospodarzami, dla których winiarstwo jest życiową pasją. Domowe, proste potrawy, które podano nam na kolację, smakowały wyjątkowo w tej przepięknej scenerii. Po kolacji, właściciel winnicy zaprosił nas na wyjątkową degustacje swoich win. Ponad stuletnia historia tej małej winnicy, prowadzonej przez rodzinę Püklavec, stara piwniczka oraz ukryte w niej „perły” z kilkudziesięcioletnim rodowodem i właściciel, który sam stworzył wyśmienite wina dopełniły magiczną moc naszej degustacji. Oprócz klasycznych dla Słowenii Furmintów, Musactów i Pinot Grigio, spróbowaliśmy Pinot Noir a naszą wspaniałą degustację zakończyliśmy, wspaniałym dwudziestoletnim Chardonnay.
Słowenia dzień trzeci
Dzień zaczął się spokojnym spacerem po słonecznej winnicy Püklavec i wyruszyliśmy do Lublany. Lublana, stolica Słowenii, położona nad Lublanicą, z urokliwymi mostami przecinającymi rzekę. Miasto ma swój sielski klimat, połączony z nowoczesnością. My mieliśmy okazję poznać śródziemnomorskie oblicze tego miasta; słonecznie i spokojne. Zwiedzanie miasta zaczęliśmy od przybliżenia jego historii, potem spacer urokliwymi ulicami nad rzekę Lublanicę, Plac Preserena, Katedra (Stolnica), odpoczynek w jednej z kawiarenek i ruszyliśmy dalej do Hrastovlje. To niewielka wioska, z sielskim klimatem, z ciszą wokół. Na jednym z najwyższych wzgórz, wśród krzewów winogron, znajduje się mały zabytkowy Kościół Świętej Trójcy, zbudowany XII wieku a w nim, świetnie zachowany, odkryty dopiero 1949 roku, fresk Taniec Śmierci (Dance Macabre). Freski robią niesamowite wrażenia i jest możliwość poznania historii fresku w języku polskim (jest audio-przewodnik również w naszym języku).
Fresk przedstawia 11 szkieletów prowadzących na śmierć 11 postaci z różnych warstw społecznych i w różnym wieku, a przesłanie z niego płynące, to że wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi.
Ze spokojnego, małego Hrastovlje, jedziemy około 20 km, do największego portu Słowenii, do Kopru, ale nie zwiedzamy go, tylko zatrzymujemy aby odwiedzić lokalnego producenta win. VinaKoper, a o nim mówimy to spółdzielnia winna, gdzie mamy okazję spróbować win z tego regionu. Szczególnie przypadły nam do gustu wina ze szczepów Sivi Pinot, Rumeni Muskat, Malvazija oraz Merlot i Refosk.
Ruszamy dalej do Piranu, zwanego klejnotem słoweńskiego Adriatyku, jedno z najpiękniejszych śródziemnomorskich miasteczek. Słoweńskie wybrzeże mimo tego, że ma tylko niecałe 50 km długości, wijąc się tworzy urokliwe zatoczki i małe półwyspy. Z Piranu przy sprzyjającej pogodzie można zobaczyć oddaloną około 50 km włoską Wenecję.
Piran znajduje się na półwyspie o tej samej nazwie ze swoimi wąskimi uliczkami i kolorowymi kamienicami nazywany przez niektórych „Wenecją w miniaturze”.
Spacer po Piranie zaczęliśmy od portu jachtowego, Plac Tartiniego z domem weneckim, katedra Św. Jerzego. Po spacerze po Piranie odpoczywamy w jednej z tutejszych restauracyjek przy nadmorskim bulwarze, kosztując lokalnego wina ze szczepu Malvazija oraz delikatnych letnich sałatek
Późnym wieczorem jedziemy do Portoroż, gdzie nocujemy w jednym z hoteli. Portoroż jest największym słoweńskim kurortem, panuje tu całkowicie inna atmosfera niż Piranie. Jest bardziej rozrywkowo i zabawowo.
Słowenia zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, jest krajem bardzo czystym uporządkowanym. Jego położenie gwarantuje, że w tak małym kraju rano możemy być nad morzem adriatyckim a już późnym popołudniem w Alpach. Słowenia olśniewa pięknym krajobrazem, ale też urozmaiconą kuchnią i winami, które idealnie trafiły w nasz gust.